Wiosną 2013 roku pojechałam sobie rowerem na spacer w okolicach Redy. Szczęśliwie wzięłam ze sobą aparat fotograficzny.
W pewnym momencie zauważyłam dużą żółtą plamę na polu. Udało mi się podjechać i ku mojej wielkiej radości znalazłam pole pięknych żółtych żonkili.
Nazywanych też narcyz żonkil. A łacińska nazwa to Narcissus jonquilla.
Z zapałem zabrałam się do fotografowania.
Zrobiłam sporo zdjęć, kilka z nich przedstawiam poniżej.
Kiedy patrzę na nie teraz, odczuwam rozrzewnienie.Tak bardzo cieszyłam się, jak je robiłam, że wiele rzeczy przy robieniu tych zdjęć mi umknęło. W kadr weszło zbyt wiele elementów.
Np.: suche patyki, które można było usunąć; horyzont dziwnie opadający w dół; zbyt szeroki kadr.....
Teraz pewnie, zrobiłabym to inaczej, może bardziej uważnie.
Tych zdjęć nie poprawiałam w ciemni cyfrowej, są takie jak je wówczas zrobiłam.
Jest w nich dużo słońca, bo to był naprawdę piękny słoneczny i wietrzny dzień, choć mam nadzieję, że tego na zdjęciach nie widać.
Kilka lat później miałam okazję zwiedzać z aparatem w ręku Ogród Keukenhof w Holandii.
Robiłam zdjęcia z takim samym zapałem i takimi samymi emocjami jak fotografowałam te żonkile, chcąc wszystko sfotografować. I podobnie jak tu, wiele rzeczy mi umknęło. Zabrakło chłodnej głowy i planu co i jak chcę to sfotografować.
Przy robieniu zdjęć oprócz emocji potrzebna jest też rozwaga.U mnie różnie z tym bywa